Najczęstszy błąd kierowców. Zapominają dezynfekować jedną rzecz, na której może być koronawirus

Koronawirus zbiera coraz większe żniwo. Liczba zarażonych i ofiar śmiertelnych rośnie w zastraszającym tempie. Tylko do 20 kwietnia na całym świecie zmarło 165 tysięcy ludzi, a ponad 2 miliony walczy o życie. W Polsce zachorowało 9 287 osób, a walkę z COVID-19 przegrało 360.

W celu zatrzymania transmisji SARS-CoV-2 rząd nałożył mnóstwo ograniczeń. Do niezbędnego minimum ograniczono kontakty międzyludzkie. Zakazano zgromadzeń powyżej 2 osób. Nałożono obowiązkową kwarantannę oraz wyłączono z użytkowania wszystkie miejsca publiczne. Zamknięto galerie handlowe, a w sklepach spożywczych wprowadzono szereg restrykcyjnych przepisów higienicznych. O 16 kwietnia każdy obywatel jest zobowiązany do zasłaniania ust i nosa.

Naukowcy ustalili już, że śmiertelny koronawius przenosi się droga kropelkową. Tym samym może osiadać na wielu przedmiotach codziennego użytku. W wyniku przeprowadzonych badań odkryto także, że wirus na niektórych powierzaniach jest w stanie przeżyć nawet kilkadziesiąt godzin – najdłużej na plastiku, bo aż do 3 dni. W tym celu zalega się regularne mycie rąk.

Szczególnie powinniśmy również zadbać o czystość w swoim otoczeniu. Tak często jak to możliwe powinniśmy dezynfekować powierzchnie dotykane przez osoby trzecie. Klamki, włączniki świateł, blaty, przyciski w windzie… Z podobną rozwagą powinniśmy potraktować wnętrze samochodu.

Dezynfekcję auta powinniśmy zacząć od kierownicy, następnie zająć się klamkami, wszelkiego rodzaju włączniki oraz dźwignią zmiany biegów. Wielu kierowców zapomina o jednym najważniejszy przedmiocie – należy dezynfekować również kluczyki od auta. Wraz z nimi możemy potencjalnie przynieść wirusa do domu.

Do czyszczenia warto użyć profesjonalnych środków do dezynfekcji, ale jeśli takowych nie mamy, możemy pomyśleć o aplikacji wody z mydłem miękką gąbką. Według ekspertów powinna zadziałać dokładnie na tej samej zasadzie, co w przypadku mycia rąk.