Joanna Racewicz komentuje tragedię z Nanga Parbat. Ma kilka słów do żony Tomasza Mackiewicza [WIDEO]
Chociaż od tragedii na Nanga Parbat minął już ponad tydzień, to jednak postać Tomasza Mackiewicza i dramatu, w którym odegrał główną rolę wciąż budzi ogromne emocje i rozdziera serce. Najboleśniej stratę himalaisty odczuła jego żona i troje małych dzieci, które osierocił. Joanna Racewicz, która w czasie katastrofy Tu-154 w 2010 roku straciła męża, zdradziła w rozmowie z naszą reporterką, że nie ma takich słów, które pomogłyby ukoić ból po stracie ukochanej osoby:
03.02.2018 | aktual.: 03.02.2018 19:43
To jest moment w którym żadne słowa się nie sprawdzają. Ani jedno. Nie można wtedy powiedzieć kiedyś będzie dobrze, nie można wtedy powiedzieć otrząśnij się. Nie można wtedy powiedzieć, że kiedyś wstanie słońce, bo to jest czas i moment, który pewnie będzie piekielnie długi. Żadne z tych słów nie będzie prawdziwe. Myślę, że jedyne co można zrobić, to bardzo mocno z całego serca przytulić i powiedzieć, ze jesteśmy. Pomóc czasem, pomóc wsparciem i pieniędzmi.
Joanna wyznała również, że choć z całego serca miała nadzieję, że Tomek Mackiewicz da radę się wydostać z górskiego piekła, w głębi duszy wiedziała, że ta historia może mieć tylko jeden finał:
Nadzieja zawsze umiera ostatnia. Gdzieś pewnie w najbliższych Tomkowi i wielu tych, którzy go podziwiali, będzie się tliła ta nadzieja do końca, że on gdzieś tam wysoko na tych 7.000 tysiącach metrów opatulony przez Elizabeth czeka na pomoc. Bardzo chciałabym wierzyć, że go jeszcze kiedyś zobaczymy żywego. Ale trzeba pamiętać, że on jest w piekielnym miejscu, gdzie jest przejmujący i niewyobrażalny wiatr i zimno poniżej skali termometru. Został na górze, którą ukochał szczególnie. Więc jeśli można sobie wymarzyć śmierć, to być może jego była najpiękniejsza z możliwych.
A wy? Mieliście nadzieję, że Mackiewiczowi uda się wyjść obronną ręką z tej tragicznej wyprawy?
