Martyna Wojciechowska o ślubie i zaręczynach. Pokazała nam pierścionek z meteorytu: "Jest kosmiczny"

Gdybym chciała powiedzieć, że wychodzę za mąż, albo, że wyszłam za mąż – a to jest bardziej prawdopodobne, że powiem to po fakcie – to bym to zrobiła. Ciągnięta za język się nie przyznam, chociaż byście mnie przypalali. Ale to tylko dlatego, że są takie rzeczy w życiu, których w ogóle nie nazywam prywatnymi, bo mi się to życie prywatne i zawodowe bardzo miesza. Moja praca to nie jest praca, tylko misja, ale są takie rzeczy, które nazywam intymnymi i takie sytuacje i okoliczności w których jesteśmy tylko we dwoje, albo tylko z naszymi najbliższymi i z pewnością ślub należy do takich wydarzeń.

Ja mam ten ogromny przywilej i szczęście w życiu. A może zasłużyłam na to po prostu, tak będę o tym myśleć, że mam bardzo mądrego, bardzo wspierającego partnera, który jest niezwykle męski, silny, ale jest też bardzo wrażliwy i potrafi rozmawiać z ludźmi. Ma niezwykły dar do rozmawiania z osobami, z którymi nikt inny nie potrafi się dogadać. Ale potrafi słuchać mnie jak mało kto. Wspiera i nie ocenia. Jest taką osobą, która każdego dnia dodaje mi skrzydeł.

Pierścionek jest kosmiczny, cudowny i zaskakujący. 4 miliardy 565 milionów lat ma ten meteoryt. Jest w tym naprawdę wielka moc. Ale myślę, że ja i Przemek należymy do osób, które są pomysłowe, kreatywne. Więc ślub pewnie byłby kosmicznym wydarzeniem. Na pewno dla nas osobiście.