Marietta z "Hotelu Paradise" o związku z Chrisem. Planują wspólny tatuaż i rozmawiają już o ślubie

Utrzymuję kontakt z większością uczestników, nie utrzymuje go jedynie z Szymonem i Olą. Z Sandrą też mamy kontakt. Co do Adama – on wkręcił się w tą grę i jemu bardzo zależało na tej świętej trójcy. Walczył o nią jak lew. Może czasem krzywdząc i eliminując innych uczestników. Ale ja Adama uwielbiam, jest naprawdę fajnym facetem. Dla mnie jest przyjacielem, byłam w tym kręgu wzajemnej adoracji, więc mogłam do niego iść, poprosić go o radę, rozmowę, więc ja go odbieram pozytywnie. Niestety wiem, że ma trochę tego hejtu. Szkoda, bo widać, że jest już nim naprawdę zmęczony.

Ja kocham Polskę. Kocham Warszawę, mam tutaj całą rodzinę, wszystkich przyjaciół, więc na pewno nie byłoby to łatwe. Ale jeśli Chris nie odnalazłby się tutaj i bardzo by się źle czuł, no to myślę, że przeprowadziłabym się do Anglii. Musiałabym się nauczyć angielskiego, bo nie jest to moja mocna strona. Na pewno moim marzeniem jest to, aby wyjść za mąż. Zawsze moim marzeniem była długa suknia, ślub, dziecko. Ale wydaje mi się, że to jest jeszcze troszeczkę za wcześnie, nie znamy się aż tak długo.

Jakieś tam rozmowy są. Ale nie chcę się tak bardzo nastawiać, zobaczymy, jak to się wszystko potoczy. Jeżeli będziemy razem cały czas i uda nam się, to na pewno będę chciała wziąć ten ślub, bo tak powinno być. 

Chcemy sobie na pewno zrobić wspólny tatuaż. Nie chciałabym zdradzać, co to ma być, bo to jest dość śmieszne i łączy się ze śmieszną historią. Jeżeli zrobimy to na pewno się o tym dowiecie.

Nie trenuję na razie, ale bardzo bym chciała zacząć, bo rzeczywiście od tej kwarantanny troszkę przytyłam. Mam nadzieję, że już niedługo zrobimy taki program w domu i pokażemy go naszym obserwatorem.

Głównie to działa na Instagramie, ale naprawdę fajne są propozycje, mam już też swoją menadżerkę, która mi to wszystko ogarnia, bo ja jestem w tym zielona. Jestem zadowolona. Na razie jest wszystko super.