Katarzyna Bosacka o swojej najnowszej książce. W "Cudach w kuchni" sprawdziła się w nowej roli [WIDEO]

Zadzwoniła do mnie moja koleżanka, która pracuje w dużej, babskiej gazecie i powiedziała, że czytelnicy i czytelniczki piszą, że nie wiedzą, co mają ugotować na obiad. Nagle wszyscy w zamknięciu zaczęliśmy gotować. Kotlet schabowy, kotlet mielony, leniwe, pierogi… Ile można. Powiedziałam, że nie będę wymyślać przepisów, jedyne co mogę zrobić, to pokazywać, co moja rodzina je na obiad.

Moja rodzina jest duża, staramy się nie jeździć za często do sklepu, nie marnować jedzenia. Zapytałam koleżankę dziennikarkę, czy chce taki zapis kuchni pandemicznej Bosackich. Ona powiedziała, że tak, to będzie autentyczne i żebym robiła. I tak powstał cykl Gotuj z Bosacką, a na podstawie tego cyklu powstała książka Cuda w kuchni.

Na potrzebę kuchni pandemicznej musiałam jeszcze zostać fotografką. Nie dość, że musiałam wymyślić przepisy, czyli zostawała mi np. resztka klusek z rosołu i zastanawiałam się, co mam z tym zrobić, bo wyrzucić szkoda, to jeszcze musiałam to ugotować, spisać przepis, porobić zdjęcia. Powiem szczerze, że te zdjęcia były najtrudniejsze. Wiem, że niektórzy kręcą nosem, że może nie do końca są doświetlone, może nie do końca kolor, ale ja nie jestem fotografką.

Fotografa wtedy nie było, bo wszyscy byli zamknięci w domach. Ja myślę, że ludzie szukają prawdy. Od lat nikogo nie udaję. Jestem matką czwórki dzieci, jak to nazywa mnie moja ekipa – Matką Teresą Polskiego spożywczaka. Zawsze muszę wszystkich wykarmić, zawsze jak wchodzę na plan, pytam: "Kto jest głodny, bo przywiozłam ciasto". Mam takie matczyne odruchy.  Nigdy żaden ghostwriter nie pisał mi książki, jak to jest popularne, ani nikt mi jej nie wymyślał. Napisałam w sumie w życiu 11 książek i one wszystkie wynikały z jakiegoś autentycznego przeżycia i ta jest też taką właśnie książką.