Ilona Łepkowska po raz pierwszy tak szczerze o sporze z Małgorzatą Kożuchowską. "Trudno mówić o pojednaniu" [WIDEO]

Gra kolejny sezon "Drugiej szansy", choć to próba wyciskania cytryny, w której nie ma już kropli soku. Rozumiem, że to buduje jej wartość marketingową i reklamową, że życie ma swoje prawa i trzeba płacić rachunki, ale mi jej szkoda. Ona powinna wrócić do teatru. Gdy ją widzę kolejny rok jako Borecką na zmianę z Boską, to muszę przyznać, że jej decyzja o odejściu z "M jak miłość" przestała mieć swoją wagę.

Trudno mówić o pojednaniu, bo właściwie my w bezpośredni sposób żeśmy się nie pokłóciły w żadnej mierze. To była raczej taka medialna burza, być może spowodowana kilkoma moimi wypowiedziami na temat ról Małgosi, które grała po odejściu z M jak Miłość. Ale to nie była nigdy kłótnia bezpośrednia, żaden konflikt między nami w rozmowie. Jeśli mamy mówić, kto wyciągnął pierwszy rękę, to pewnie ja. Rzeczywiście zadzwoniłam do Małgosi z informacją, że chciałbym podarować jej swoją powieść Idealna Rodzina i czy mogę jej gdzieś tą książkę dać, albo zostawić.

Powiedziała, żebym zostawiła ją na portierni dla aktorów w Teatrze Narodowym, bo miała wtedy próby, co też zrobiłam i napisałam jej dedykację, że może fajnie byłoby zrobić coś razem, którą Małgosia zrozumiała jak zaczęła czytać książkę. Zorientowała się, że myślę pewnie o filmie na podstawie tej książki. Potem dałam jej scenariusz do przeczytania, a potem już pracowaliśmy wspólnie nad filmem.

Byliśmy z Klaudiuszem Frydrychem, producentem filmu od razu zdecydowani na Małgosię. Właściwie musieliśmy tylko przekonać Tomka Koneckiego, którego wybraliśmy do reżyserowania Zołzy, że Małgosia będzie idealną kandydatką. On miał wątpliwości nie dlatego, że wątpił w jej umiejętności, tylko dlatego, że nigdy z nią nie pracował. Pracował z bardzo wieloma aktorkami tego pokolenia, ale akurat z Małgosią nie. On musiał ją spotkać, porozmawiać z nią, musieli się chwilę poznać, żeby zrozumieć, że ten nasz wybór jest bardzo dobry.