NewsyJarosław Jakimowicz uratował życie swojemu synkowi. Chłopiec potrzebował przeszczepu wątroby

Jarosław Jakimowicz uratował życie swojemu synkowi. Chłopiec potrzebował przeszczepu wątroby

Fotografia: AKPA
Fotografia: AKPA
Paula
20.10.2014 12:37

"Wierzyłem, że się uda, choć szanse były niewielkie" - mówi aktor

Jarosław Jakimowicz 10 lat temu oddał maleńkiemu, 7-miesięcznemy synkowi płat wątroby, dzięki czemu Jeremiasz żyje. Aktor wspomniał to wydarzenie w rozmowie z jednym z tabloidów.

Miałem wtedy 35 lat i nie będę ukrywał, że do tego momentu nie żyłem zdrowo, wręcz odwrotnie. Wydawać by się mogło, że wątroba takiej osoby, takiego wielkiego faceta, bo to też jest bardzo ważne, otłuszczona, zniszczona, nie będzie się nadawać. Niemniej, po pierwszej operacji, która nie przyniosła skutku, kiedy mój syn Jeremiasz miał 1,5 miesiąca, okazało się, że chyba jedyną możliwością dla niego będzie transplantacja wątroby. (…) W momencie transplantacji dzieci powinny mieć od 2 do 4 lat, żeby było prawdopodobieństwo, że się uda. Mój syn miał 7 miesięcy. Takim dzieciom się tego nie wykonuje i takich dawców jak ja się nie bierze, bo jest za duże zagrożenie życia i zdrowia, a za małe prawdopodobieństwo że się uda. A jednak efekt był taki, że jak za pstryknięciem palca: "odpalono" moją starą wątrobę i gra do dzisiaj, nie ma żadnych problemów. Nie było powtórnych operacji, nic nie trzeba było robić. U nas nastąpił cud i do dziś jesteśmy tym cudem. Gdyby pojawił się wtedy diabeł i kazał mi podpisać cyrograf krwią, też bym to zrobił. Okazało się, że wystarczył lekarz. Dla mnie jest najważniejsze że syn żyje, ma 10 lat i jest zdrowy - opowiada o dramatycznych chwilach sprzed lat aktor.

Aktor wspomina też o tym, że od początku był przekonany, że to on powinien być dawcą - i to mimo - jak sam przyznał - niezdrowego trybu życia. Przeciwko niemu był tryb życia, wiek, stan wątroby i wiek syna, ale pomimo trudności i przeciwności, udało się zabieg doprowadzić do końca.

Mimo tych wszystkich rzeczy, które mogły świadczyć o tym, że nie będę mógł być dawcą, ja od początku wiedziałem, że to będę ja. Nikogo innego nie badaliśmy, nikogo poza mną. Ja konsekwentnie, zawzięty, mówiłem, że to będę ja. Można to nazwać przeczuciem, wiedziałem że tak musi być. Może nie jestem bardzo religijnym katolikiem, ale wierzę w Boga i zawsze miałem przemyślenia na ten temat - zdradził.
Fotografia: AKPA
Fotografia: AKPA
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także